sobota, 8 marca 2014

19. Czyste kłamstwo.


Muzyka :)

Oni po mnie przyszli, musieli się martwić. Usłyszałam głos. Bardzo słaby i niewyraźny lecz doskonale usłyszałam zdanie. Nie do końca rozumiem. Jak to:" zwycięzca bierze nagrodę, a przegrany karę". Tak bardzo wszystko mnie boli. Wszystko wiruje a ja siedzę po środku. Ciemność która mnie otacza jakby gęstnieje.Cisza. Przeszywający ból przeszył moje dłonie i prawy bok. Powoli robiło mi się jaśniej przed oczami, niestety wszystko było zasnute mgłą. Nie umiałam poruszać lewa dłonią. Otwarłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dokoła panowała ciemności. Chciałam się rozejrzeć po pomieszczeniu, poczułam czyjąś bliska obecność. Wzrok jednak odmawiał posłuszeństwa. Postanowiłam że dalej będę leżeć  i może coś usłyszę. Po głosach powoli rozpoznałam moich przyjaciół. Byli to Tony i Steve. Mówili coś wyraźnie zmartwieni
-Tony, naprawdę sądzisz że to możliwe? Jeden z tych stworów był prawdziwy.
-To co ma z ręką mówi samo za siebie, próbuje zwrócić na siebie uwagę nic więcej. Zaczęła nawet sama się okaleczać. To wychodzi poza granicę, pobyt w Asgardzie musiał pogorszyć jej stan. Zaczniemy terapię psychotropami i może uda się ją jeszcze uratować.-Mruknął cicho do niego Tony.
Uważają mnie za wariatkę. Ale ja nie oszalałam! Te potwory istnieją. Ja... sama nie wiem. A jeśli Tony ma rację? To może być twór mojej wyobraźni. Otwarłam oczy i wzięłam głębszy oddech. Chłopcy spojrzeli na mnie. Ich twarze były rozmyte ale umiałam ich rozpoznać. Przyjrzałam się mojej lewej dłoni. Poczułam duża gulę w gardle i łzy napłynęły mi do oczu. Nie było jej. Straciłam ją. Prawa na szczęście była zabandażowana. Tony zaczął mi tłumaczyć że taką mnie znaleźli. O dziwo mówił mi o tych stworach i że przegrałam walkę. Czemu mnie okłamuje? Chcą sekretnie mnie leczyć? Wysłuchałam go cierpliwie, patrzyłam prosto w jego oczy. Gdyby nie to że wszystko słyszałam pewnie dalej wierzyłabym im i ufałabym, tak jak przyjaciołom. Oni jednak traktowali mnie już jak chorobę. Trzeba mnie wyleczyć. Muszę się dostosować. Żyć  i myśleć jak oni. Po chwili przyszła pielęgniarka i ich wyprosiła. Byłam wdzięczna tej kobiecie.  Miałam dość słuchania kłamstw. Zmieniono mi opatrunek i zostawiono samą. Było koło siedemnastej i nie byłam zmęczona. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi z mojej sali i po chwili wszedł mężczyzna. Był to wysoki szczupły blondyn. Miał czerwony fartuch i pchał przed sobą wózek. Uśmiechnął się do mnie życzliwie.
-Chciałaby się Pani napić kawy?-Spytał miękkim płynnym głosem z nutka znajomego mi akcentu.
Spojrzałam na moją kartę. Wolno mi było jeść i pić. Przytaknęłam.
-A kawa jaka ma być i jakie ciastko?-Spytał uprzejmie.
-Poproszę kawę czarną i czekoladowe ciastko.-Mruknęłam spoglądając na niego.
Zaczął uwijać się przy stoliku. Po paru minutach moja kawa stała już na stoliku a obok niej dwa ciastka. Jedno czekoladowe i jedno różowe. Spojrzałam zaskoczona na niego jak siadał obok.
-Pracuję tu jako wolontariusz, pozwolisz że wypiję z tobą kawę.
-Nie ma problemu panie... em-Spojrzałam na niego
-Ikina Hiro-Przedstawił się z lekkim ukłonem.
-Saya, przykro mi Panie Ikiana ale nie mam nazwiska-Spojrzałam na dłoń. Grzeczność nakazuje zwracać się po nazwisku i jak ma zachować się ten człowiek.
-Nie martw się Saya, to nic złego-Uśmiechnął się
Niepewnie chwyciłam szklankę w zabandażowaną
-Myślałaś kiedyś nad nazwiskiem?-Spytał zatroskany.
-Teraz patrząc na swój stan  to mogę mówić o sobie "Fugu"*-Patrzyłam na swoje odbicie w kawie
-Nie możesz się tak nisko oceniać. Taka rana to blizna, świadectwo twojej odwagi. Twoi przyjaciele mówią że straciłaś dłoń w walce. A to jest świadectwem twojej odwagi-Uśmiechnął się
-Pan pochodzi z Japonii prawda?-Spytałam cicho spoglądając na różowe ciastko
-Tak. A to ciastko to taki dodatek na poprawienie humoru. Mam własną kawiarenkę, jak wyjdziesz ze szpitala to możesz mnie odwiedzić.-Upił delikatny łyk kawy.
Pierwszy raz od wybudzenia uśmiechnęłam się całkowicie szczerze.

*Fugu oznacza "kaleka: (przyp. autorki)

środa, 4 grudnia 2013

18. Sama wytrę swoje łzy.

Przebrałam się w jeansy i koszulkę. Obojętne mi było co mam na sobie, zabrałam jeszcze katanę.Byłam zdenerwowana jak nigdy. Znowu wymknęłam się przez okno. Biegałam po całym mieście szukając Wiecznego. Zaszłam aż do portu, zwolniłam i zaczęłam się rozglądać. Usłyszałam ciche szuranie gdzieś w hangarze. Spojrzałam do środka był pełny różnych maszyn, niektóre jeszcze ciepłe od niedawnego użytku. Ujrzałam potwora który pożerał już ludzi, pewnie pracownicy. Ręka zaczęła mi się trząść. Nie zdążyłam, nie dałam rady ich ocalić. Obnażyłam ostrze katany i zaatakowałam. Od razu przecięłam monstrum  na połowę, stanęłam zaraz obok. Zdążyłam dostrzec że potwór się regeneruje (muzyczka do akcji bitwy (kliknij w napis) ) Odwróciła się do mnie. Był bezkształtny. Wyglądał jakby ktoś narzucił czarne płachty na ludzką czaszkę. Jej oczy lśniły czerwoną poświatą. Materiał szybko przyrósł do stworzenia. Zaczęłam ciąć je raz za razem. To nic nie dawało. Wieczny był niezniszczalny.
-Przestrzegaj przymierza.-Odezwała się znużonym głosem istota.
Przystanęłam w lekkim rozkroku, zszokowana. Nie, to nie są myślące istoty. To tylko maszyny do zabijania tworzone przez... Jak nazywał się ten człowiek? Jak on wyglądał? Czy ja zapomniałam o czymś tak ważnym? Gdy tak rozmyślałam, mój przeciwnik nie próżnował. Zaatakował mnie i wyrwał z "zawieszenia" . Upadłam na ziemię, i wypuściłam katanę z rąk. Wieczny w tym czasie zaczął mnie atakować. Czułam jak przytwierdza mnie do podłoża. Materiał, oślizgły i zimny, muskał moją twarz i oplatywał ciało. Odepchnęłam to coś wyrywając cząstki jej ciała.
-Twój opór nie ma sensu, gdzie się podziałaś, jesteś słaba i nie przestrzegasz przymierza.-Dalej mówiła osłabionym głosem.
Przeturlałam się po ziemi sięgając po katanę, Wieczny jednak rzucił mną o ścianę. Podniosłam się chwiejnie, podpierając na katanie. Monstrum poruszało się z zabójczą prędkością. Obudziłam smoka. Czułam jak moje oczy płoną. Natarłam z całej siły raz jeszcze. Lecz to odparło mój atak i rzuciło mną na jakąś platformę. Potwór stał obok mnie, maszyna ruszyła do góry, zaraz mnie zgniecie. Niestety latająca głowa skutecznie blokowała mi zejście atakując jednocześnie. Smok znów został uśpiony, to przez panikę i zbyt duże zdenerwowanie. Wieczny wytrącił mi katanę z rąk (płeć tego czegoś jest zmieniana ponieważ to jest coś, przypominające kobietę mówiące męskim głosem) raz po raz dostawałam w twarz. Upadłam i próbowałam zeskoczyć z platformy. Prawię mi się udało. Niestety, Wieczny mnie przytrzymał i dobiłam platforma do dachu. Wrzasnęłam na cały głoś. Potwór wgryzł mi się w bok. Jednocześnie ręce zostały zmiażdżone. Tak boli! Czuję jak to przeszywa całe moje ciało i paraliżuje. Opadłam z sił. Ktoś zaczął strzelać w oddali do potwora. Moi przyjaciele po mnie przyszli, znaleźli mnie. Czułam jakbym była wsysana w ciemność, opadłam i opadłam a to co działo się w około mnie, słyszałam jak z innego świata.

piątek, 20 września 2013

17. Powrót.

Thor wystraszył się w pierwszym momencie. Potem wziął mnie bez słowa na ręce, zaniósł mnie do salonu. Położył mnie na kanapie, patrzyłam na jego plecy, jak odchodził. Pewnie szedł po innych. Nie powinnam tu wracać. Ale nikogo oprócz nich  nie mam. Mogłam się cofnąć do przeszłości. Ale nie byłam pewna gdzie wyląduje i czy mi się to uda. Po chwili w salonie zebrała drużyna. Leżałam i wpatrywałam się w sufit. Janet wzięła i zaczęła mnie wycierać z krwi. Tony jako jedyny na głos spytał co się działo kiedy mnie nie było. Opowiadałam co robił Loki, jak traktował ludzi. Nie wspomniałam ani słowem o jego miłości. To raczej mogłam przemilczeć, nie była to szczególnie ważna informacja. Kiedy tylko doszłam do momenty mojej ucieczki, Thor wyszedł z pokoju. Patrzyłam za nim smutno. Poszatkowałam jego brata. Nie pamiętam nawet  imienia tego człowieka, który mnie więził. Nic nie wiem. Czuje się taka pusta.Patrzyłam z obrzydzeniem na moje ręce, tylu ludzi nimi zabiłam. Usiadłam na kanapie, Janet  objęła mnie ręką. Ja jednak zamiast cieszyć się chwilą z przyjaciółmi, podeszłam do najbliższego lustra. Spojrzałam na swoją twarz. Rozcięta skroń. Strugi  krwi spływające po twarzy i jedna samotna łza. Przez moment w odbiciu błysnęła mi obca twarz. Wygląda jak moja, ale była stanowcza i niczego się nie bała. Była to moja zmiana w smoka. Zdradzały ją szmaragdowe, smocze oczy. Ta twarz budziła we mnie odrazę i jednocześnie podziw. Spojrzałam na swoich przyjaciół. Siedzieli w ciszy i patrzyli na mnie.
-Dziękuje.-Powiedziałam cicho.- Czy dalej jestem tu mile widziana?
Wszyscy spojrzeli na Tony'ego. On tylko się szeroko uśmiechnął.
-A czy było inaczej?-Powiedział głośno.
Wszyscy się uśmiechnęli. Janet powiedziała że potrzebuje babskiego dnia i zabrała mnie na górę. Czekała pół godziny aż wyjdę z łazienki. Potem usiadłyśmy na szarej, macie. Janet rozczesywała moje włosy. Powiedziała że zaplecie mi warkocz. Ja w tym czasie czułam że w nocy, odbędzie się kolejna walka. Nie mówiłam jej o moich przeczuciach. Niech się cieszy chwilą. Janet jest taka radosna i niewinna. Jak dziecko. Dlaczego musiała też zostać porwana przez Loki'ego? Trzeba ją obronić. Jak wszystkich. Nie mogę pozwolić by te potwory zabijały bezkarnie ludzi. Janet nagle oznajmiła że skończyła. Pobiegła do swojego pokoju mówiąc że przyniesie mi coś co pomoże, mi w walce.Pewnie chodzi jej o jakieś ciuchy. Chyba mówiła że była na zakupach. Znów jej nie słuchałam. Kiedy przybiegła, rzuciła mi reklamówkę. Odłożyłam ją na bok. Powiadomiłam ją że chcę się położyć. Wyszła. Zabrałam kołdrę i poduszkę ze skrzyni, rozłożyłam je dość szybko. Położyłam się i zasnęłam snem sprawiedliwego. W nocy wstałam gwałtownie i usiadłam, wyprostowana jak struna. Czas walki jeszcze nie minął.

niedziela, 11 sierpnia 2013

16. Jestem w stanie zrobić wszystko.

Gdy się obudziłam leżałam w moim maleńkim pokoiku. Byłam ubrana w biała koszulę. Ciuchy w których walczyłam, leżały poskładane obok. Wszystko mnie jeszcze bolało. Nagle uderzyła mnie świadomość że o czymś zapomniałam. Kagamine! Zaraz zaraz... Nie pamiętam w ogóle jego twarzy! Nie potrafię sobie go przypomnieć. To przez ten upadek. Powoli i ociężale podniosłam się do pozycji siedzącej. Dokładnie wiem co powinnam zrobić. Wstałam i ubrałam się w spodnie i prosta tunikę. Nigdzie nie było mojej katany. Pewnie Loki ją wziął, Wyszłam z pokoju. Włosy miałam rozpuszczone, co mnie irytowało lekko. Loki pewnie znów siedział w swojej bibliotece. Bardzo często tam przebywał. Ciągle powtarzał że nie ważne są mięśnie a umysł. Jest mądry i nawet trochę uroczy. Pomyślałam o portalu którym przeniósł mnie do kryształowej sali. Pamiętam jak przy śniadaniu o nim wspominał. Przenosi człowieka gdzie tylko chciał, nie trzeba było być magiem. Nawet fajna sztuczka. Weszłam do biblioteki. Loki siedział w czerwonym fotelu i czytał jakaś książkę. Obok niego leżała moja katana. Czułam że smok zaczął się we mnie budzić. Starałam się go stłumić, on nie może wyczuć co zamierzam. W głowie dudniła mi krew. Gdy tylko mnie zobaczył to wstał.
-Saya nie powinnaś się przemęczać, musisz odpocząć.-Powiedział z troską w głosie.
-Loki zabierz moją katanę, chcę z tobą porozmawiać... o nas.-Powiedziałam cicho i się lekko uśmiechnęłam.
Mag uśmiechnął się i zabrał światy miecz. Poszliśmy korytarzami do salonu. Usiedliśmy na dużej kanapie i rozmawialiśmy przez chwilę.
-Saya nie musisz teraz walczyć, powinnaś nosić suknie jak każda kobieta w Asgardzie.-Oznajmił.
-Nie lubię sukni, są niewygodne.-Mruknęłam.
Bawiłam się rękojeścią katany. Po chwili wstałam.
-Przepraszam cię, ale ja chcę być wolna, jesteś nieśmiertelny a jak mówiłeś zajmie ci to miesiąć może dwa.-Powiedziałam, nie patrząc mu w oczy.
-S...Saya, o czym ty mówisz.-Był wyraźnie zmieszany.
Spojrzałam na niego. Obudził się we mnie smok. W sekundzie wyciągnęłam katanę i poderżnęłam mu gardło. Na dodatek wbiłam mu ja w serce. I tak się odrodzi, jest bogiem. Dalej poruszał ustami. Wybiegłam z pomieszczenia. Służba nie uciekała przede mną, wystawiali karki. Chcieli być już na zawsze wolni. Zabijałam każdego. Byłam już cała we krwi. Nagle ktoś zaalarmował strażników królewskich. No tak Loki jest księciem, na dodatek pod ciągłą kontrolą ojca. Pomyślałam o jedynym domu jaki miałam poza niewolą. Mściciele. Portal powoli się otwierał, strażnicy byli już w korytarzu. Otworzył się. Wskoczyłam do niego i wylądowałam na podłodze w holu. Cała we krwi. Tuż przed Thor'em. Smok już mnie opuścił. Byłam w szoku. Ile ludzi ja zabiłam? Patrzyłam na drżące zakrwawione ręce. Spojrzałam na przyjaciela i się rozpłakałam.

czwartek, 27 czerwca 2013

14. "To dla twojego dobra"

Ręce delikatnie mi dygotały. Nie wiem o co chodzi. Usłyszałam tylko głos Loki'ego  że mam już iść. Nikt nie wie że jestem kobietą, dale kryję się z tym co uchodzi tu za słabość. Słyszę tylko od maga że asgardianie lubią efektywne walki, żebym dała pokaz. Nie boje się, ale jednak coś we mnie drży. Mocno ściskam rękojeść katany. Ktoś zaczął mnie prowadzić na areną. Wielki owal pokryty piaskiem, mocno oświetlony słońcem. Trybuny są pełne ludzi. Pewnie to jedna z wielu rozrywek tutaj. Walki niewolników. Myśl jak impuls przebiegła mi przez głowę. Spojrzałam na przeciwnika. Wysoki łysy mężczyzna. Mocno umięśniony. Miał na sobie tylko spodnie, buty, a w ręce trzymał długi miecz. Widziałam grymas na jego twarzy.Odpięłam klamrę z płaszcza. Płynnym ruchem zrzuciłam z siebie pelerynę. Poczułam lekkie szarpnięcie. Na ziemi leżała moja klamra do włosów. Czarne kosmyki zafalowały przy moim ciele. Przeciwnik roześmiał się drwiąco.Usłyszałam jego gruby, gardłowy głos:
-Kobieta? Uważacie mnie za aż tak słabego?! By dać mi do walki babsztyla? -zwrócił się do mnie-Powinnaś siedzieć w domu, sprzątać i rodzić dzieci!-Warknął bezczelnie, wzbudzając salwę śmiechu wśród tłumu.
Spojrzałam na niego spokojnie.
-Więc uważasz mnie za nikogo?-Powiedziałam cicho-A będziesz mieć odwagę się ze mną zmierzyć?
Nie otrzymałam odpowiedzi, tylko wredny chichot. Katanę trzymałam w pokrowcu. Mężczyzna nawet nie chciał podejść, dalej drwił z niewybrednym słownictwem. Poczułam w sobie smoka.. Zaczęłam lepiej i ostrzej widzieć. Zaczęłam biec w stronę mężczyzny. Nogi wyciągałam daleko przed siebie. Już w kilku sekundach byłam przy wojowniku. Nie wyciągając katany z pochwy (Proszę bez żadnych skojarzeń dziękuje) uderzyłam go w plecy. On zachwiał się zrobił jeden krok do przodu. Spojrzał na mnie z furią w oczach. Odskoczyłam lekko bez słowa. Miecz świsnął obok mojej głowy. Człowiek zaczął wściekle ciąć ostrzem. Nie zasługiwał na szacunek, nie wyciągałam własnego ostrza. Podskoczyłam  i wyprostowana noga kopnęłam go w twarz.Pół przeźroczysty zielony smok wirował  wokół moich nóg. Wojownik upadł na ziemie. Musze go zabić, jak tłumaczył mi Loki. Powoli podnosił się. Postanowiłam go spalić. Szmaragdowe płomienie zatliły się przy moich ustach i na lewej dłoni. Mężczyzna patrzył przerażony na mnie. Miałam surowy wyraz twarzy. Przymknęłam oczy, skierowałam na niego rękę. Usłyszałam tylko krzyk i cisza. tłum zamarł. Spojrzałam na zwęglone ciało. Dziwnie się  czuje. Skierowałam się do miejsca skąd przyszłam. Ludzie wiwatowali. Czuje się jeszcze gorzej. Widzę dzieci szczęśliwe na trybunach. Kręci mi się w głowie. Loki stoi przy wejściu. Upadam na ziemie. Loki biegnie do mnie. Wszystko cichnie i ciemnieje.

niedziela, 7 kwietnia 2013

13. Pechowo i krótko

Dziwnie się z tym czuje.Dotychczas był moim oprawca. Teraz mnie uczy i możliwe że kocha. Loki odprowadził mnie  do mojego pokoju. Bez słowa odszedł. Weszłam do pomieszczenia. Ognisko tliło się lekko. Na noc wystarczy. Przebrałam się w długa jasna koszule. Szybko się opłukałam i rozłożyłam sobie mate na podłodze. Zasnęłam szybko. Gdy pierwsze promyki słońca zaczęły świecić mi w twarz, przeciągnęłam się  lekko. Rozejrzałam się leniwym wzrokiem po pokoju. Powoli wstałam i rozciągnęłam się. Znalazłam długa prostą brązową suknie i strój do walki. On był na później. Nie wiem  co o tym myśleć. Poczułam czyjś wzrok na sobie i gwałtownie się odwróciłam. Loki patrzył na mnie rozbawiony. Stał oparty o ścianę. Przestraszyłam się i uśmiechnęłam jednocześnie. Loki podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Zejdź za piętnaście minut do jadalni. Powiedział cicho, i wyszedł.
Potaknęłam. Gdy wyszedł, szybko przebrałam się w suknie. Włosy klasycznie spięłam w kok i zeszłam na dół. Cała służba patrzyła na mnie jak na obcą, nie inaczej... Jak na Lokiego. Boja się mnie. Loki się do mnie zbliżył i mnie znienawidzili. Usiadłam przy stole, kiedy mnie obsługiwali, czułam się dziwnie i nie na miejscu. Loki siedział na przeciwko mnie. Jedliśmy w ciszy. Nie potrafiłam się odezwać, nie mogłam. Zaraz po śniadaniu czarnowłosy zabrał mnie do jego pokoju. Zauważyłam że nawet służba nie miała wstępu. Usiadłam na jego łóżku. Loki usiadł obok mnie. Nie wiem sama czy udaje czy nie. Loki mnie obja i pocałował. Wtuliłam się w niego. Siedzieliśmy tak dość długo. Kazał mi iśc sie przebrać, nie miałam czasu.
Zakryłam swoją twarz. Na razie nie mogli wiedzieć że jestem kobietą, nie doszłabym nawet na arenę. Loki musiał mnie zarejestrować. Dale jestem niewolnikiem. Poszliśmy tam w ciszy. Nie zwracałam uwagi na otoczenie. Wbiłam wzrok w podłogę. Musiałam czekać na swoja walkę.

__________________________________________________

Dzisiaj jest krótko. Nie mam weny na więcej. :) Dedykacja dla Insi i Olki  za marudzenie

wtorek, 26 marca 2013

12. Kryształowa sala, spełnienie koszmaru.



Spojrzałam na kominek, dorzuciłam tam drewna. Skupiłam się i na dłoni pojawił się płomień, starałam się zapalić w kominku. W końcu się udało. Wpatrywałam się jak szmaragdowy płomień powoli zmienia się w rubinowy. Lekko drżałam, nie wiem o co chodzi. Podniosłam się. Powolnym krokiem szłam do salonu.  Nie było tam Lokiego, ani nikogo ze służby. Miałam ochotę się rozpłakać. Za dużo tego, walki na arenie? Nie potrafię. Usłyszałam jego ciche kroki, łatwo było je odróżnić od innych. Miał cichy i miękki chód. Po chwili pojawił się w drzwiach. Pokazał gestem żebym szła za nim. Czemu od razu mnie tam nie wziął, tylko kazał przyjść do salonu? Bez słowa sprzeciwu poszłam za nim. Stanął na końcu szarego korytarza wisiały dwie pochodnie. Czarnowłosy wypowiedział mantrę. Pochodnie rozbłysły fioletowym blaskiem. Płomienie stworzyły krąg światła. Loki wyciągnął mały woreczek. Wysypał na krąg piasek. Gestem nakazał mi wejść w wir drobnych kamyczków. Zamknęłam oczy i niepewnie przeszła. Upadłam z mniej więcej 2 metrów na ziemie. Przez pierwsze sekundy oczyszczałam oczy z piasku. Mag lekko skoczył obok mnie i tez czyścił oczy z piasku. Miałam czas na rozejrzenie się po pomieszczeniu. Po ścianach płynęły strumienie krystalicznej wody. W rogach sali płonęły pochodnie, ich płomienie powoli zmieniały kolory. Spojrzałam na sufit. Nie widziałam jego końca. Wszędzie latały malutkie ogniki. To niesamowite. Rozglądałam się po pomieszczeniu. Spojrzałam na lustrzaną podłogę. Widziałam tam Lokiego. Stał z uśmiechem na  twarzy. Zerknęłam na niego. Usłyszałam jego czysty melodyjny głos, zupełnie inny niż zwykle.
-Tutaj znajduję się sala treningowa, pomogę ci opanować twoje umiejętności do perfekcji, i zmuszę cię do szybszego aktywowania mocy.
Dziwnie się na mnie patrzył. W jego rękach pojawiła się moja katana, wyciągnął ją z pokrowca. Pogładził metal.
-Już dawno nie widziałem broni  która została tak precyzyjnie wykonana.-powiedział z niemałym zachwytem w głosie.
-Nie rozumiem o co chodzi?-zaskoczyło jego zachowanie.
-Już nigdzie nie znajdziesz broni tak misternie wykonanej, mało co ją zniszczy.-przyglądał się ostrzu
-Czemu nigdzie jej nie robią?-zapytałam cicho.
-Nikt nie poświęciłby 40 lat na wykucie jednego miecza. –powiedział trochę ciszej i mniej pewniej.
Podeszłam bliżej niego i przyjrzałam się ostrzu, nie wiedziałam że tyle trwało wykucie broni. Delikatnie lśniła zielonym blaskiem. Loki podał mi katanę  i jeden z dwóch wachlarzy. Uśmiechnął się, odsunął się dwa metry.  W jego ręce pojawiła złota laska zakończona niebieskim kryształem. Wyglądała trochę jak włócznia. Wiem co to oznacza. Przyjęłam pozycje bojową, czarnowłosy tez przygotował się do walki. Lekko podniosłam katanę i skierowałam w jego stronę. Uśmiechnął się, jego włócznia zalśniła jasnofioletowym  blaskiem. Odskoczyłam w bok przed zbliżającym się pociskiem. Podbiegłam do niego, podniosłam katanę i spróbowałam go uderzyć. Odbił mój cios, usłyszałam charakterystyczny metaliczny szczęk. Przez chwile siłowałam się z Lokim. Bez uprzedzenia kopnęłam go w brzuch. Odsunął się kawałek. Po sekundzie musiałam uniknąć serii pocisków, które zbliżały się z nieprawdopodobną prędkością. Zaczął nacierać. Odsuwałam się krok po kroki, traciłam przewagę. Uderzył mnie w twarz laski. Co dziwne rana od razu się zagoiła, nie została nawet blizna, nie czułam bólu. To miejsce jest magiczne. Loki jakby czytał w moich myślach.  Uśmiechnął się. Nacierał coraz szybciej. Poczułam mocniejsze uderzenie i wylądowałam na ścianie. Poczułam strumienie wody omywające mi plecy i twarz. Widziałam jak loki używa zaklęcia i paraliżuje mnie. Byłam bezsilna.
-Na arenie nikt nie da ci forów bo jesteś kobietą.-powiedział cicho i zbliżył się. Czułam jego oddech na policzku. Przypatrywał się moim oczom.
-Nawet nie użyłaś mocy, to nie jest zabawa!-warknął
Oprał się o ścianę za mną, pochylił się nade mną.
-Nie chcę cię stracić.-szepnął.
Poczułam jego zimne usta na swoich, spojrzałam na jego zamknięte oczy, delikatne dreszcze przebiegły mi po plecach. Po chwili się odsunął się odszedł parę kroków, anulował zaklęcie a ja zaskoczona upadłam na ziemię. Kiedy otworzył portal, poszłam posłusznie za nim, nie odezwał się ani słowem, czułam że był zażenowany. Czy on mnie kocha?


Witam, napisałam coś pierwszy raz od dłuższego czasu. Dedykacja dla Insi For i Meia dzięki dziewczęta.