czwartek, 1 listopada 2012

5. Drużyna i nowy wróg.

Siedziałam na łóżku. Hank podpinał mnie do tego czegoś co nazywał aparaturą. Pamiętam jak nasi wynalazcy mówili nam o maszynach, ale to jest zupełnie co innego. Po chwili odprowadził mnie do pokoju, kiedy stanęłam w drzwiach nie wierzyłam. Ten pokój wyglądał prawie identycznie, jak mój stary pokój. -Saya, sprawdziliśmy trochę książek i mam nadzieje że się udał.- Hank miał uśmiech na twarzy.
-Dziękuje jest wspaniały.
Hank zostawił mnie samą w pokoju. Otworzyłam szafę, było kilka strojów jak nosili wszyscy ludzie tutaj. Kiedy oni to przygotowali? Ale czy oni mi ufają? Przecież ich zaatakowałam. Nie powinnam tutaj zostać, ale oni chyba mi ufają i chcą żebym została, chcą rozwiązać mój problem. Postaram się żeby niczego nie zniszczyć. Usłyszałam pukanie. Do pokoju weszła dziewczyna w złoto czarnej sukience powyżej kolan i w krótkich włosach.
-Cześć jestem Janet.
-Saya.- Powiedziałam niepewnie.
-Wiem że to dziwne ale opowiedz mi o miejscu z którego pochodzisz, a tak poza tym to wszyscy chcą cię poznać ale uważaj na Starka to straszny kobieciarz.-mówiła wesołym głosem.
-Aha... dzięki.
-Rozluźnij się, pantera nam trochę powiedział o twoim ludzie, w jego wiosce są księgi z zapisami o was, co dziwne było tam też że świątynia zniknęła i znaleziono tylko gruzy. Ale wiesz co? Znajdę ci jakieś super ciuszki i pójdziesz poznać resztę.
Nie nadążałam za potokiem jej słów, była taka pełna życia i zaufania. Podała mi bluzkę niebieską na ramiączkach, ale ona za dużo odkrywa. Spróbowałam znaleźć coś lepszego. Wyciągnęłam niebieskie spodnie mówiła że to dżinsy i bluzkę, nazwała to golfem. No dobrze niech będzie. Wszystko lepsze od tych strasznie krótkich bluzek. Zeszłam na dół, Janet po kolei przedstawiała mi całą drużynę. Dużo dziwnych imion, trochę potrwa zanim je zapamiętam. Ale jakoś dawałam rade. Nie pojmowałam większości rzeczy które tu są, mogłabym nauczyć się wszystkiego tak jak języka ale wtedy poznam też wspomnienia tego człowieka a to nie jest miłe. A poza tym, mistrz Shen nie pochwala takiej nauki. Ci ludzie okazali się mili, ciesze się że zamiast mnie mówiła Janet. Może nawet się tutaj zadomowię, dopóki nie pojadę szukać mojej świątyni. A teraz będę się cieszyć, tym że ktoś chce mi zastąpić rodzinę.

                                                                   &


 Był już późny wieczór. Siódmy dzień od mojego pojawienia się tutaj. Janet skutecznie namówiła mnie do tych ciuchów mówiąc że wszyscy takie noszą. Poszłam się położyć spać,  ciągle jakbym słyszała szmery ale pewnie mi sie wydaje. Miałam złe przeczucie. Byłam ubrana w dżinsowe krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Położyłam się, nie chciało mi się przebierać. Słyszałam chrapanie w innych pokojach. Po chwili zasnęłam. Usłyszałam głos, znam ten głos. Mistrz Shen!
"Saya WALCZ!" Obudziłam się, był środek nocy. Rozejrzałam się za mistrzem, ale nigdzie go nie bylo. Ale wiedziałam co się dzieje. Zabrałam swoją katanę i wachlarze. Które schowałam za pasek spodni. Otwarłam okno, miałam pokój na piętrze. Stanęłam na parapecie. ścisnęłam katanę w mojej ręce aż zbielały mi knykcie. Skoczyłam. Wylądowałam na latarni. Zeszłam na ulice i truchtem biegłam za przeczuciem. Pobiegłam do parku. To co tam zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Od pasa do głowy był to zwykły chłopak czarnowłosy, ale zamiast nóg  miał ogromne czarne, odnóża kraba. Ręce zastąpiły mu ogromne szczypce. Miał ogromne kły a twarz całą w krwi. Przypatrywałam mu się z spokojem. Wyciągnęłam katanę i czekałam w pozycji bojowej. Kreatura nie poruszyła się i tylko obserwowała. Nerwowo zaciskałam pięści wokół rękojeści katany. Uspokajałam bicie serca. Nagle istota rzuciła się z ogromna prędkością. Odbiłam jej ramię. Próbowałam go trafić, ale był za szybki. Robił szybkie uniki. Skoczyłam do góry, na wysokość z 8 metrów. W powietrzu, obróciłam się poziomo do ziemi i obróciłam sie wokół własnej osi. Byłam za wolna. Potwór jednym ruchem szczypców, uderzył mnie w bok brzucha, powalając na ziemie. Chwycił mnie za kark i potrząsał jak szmacianką. Wypuściłam z rąk katanę, Dłońmi próbowałam desperacko otworzyć śmiertelny uściska. Potwór zrobił zamach i uderzył mną o ziemie, robiąc krater w chodniku. Boli. Nachylił nade mną swój łeb. Podniosłam sie i z ogromną prędkością pobiegłam po katanę. Potykałam sie trochę. Moje oczy zmieniły kolor na zielone a wokół nóg zaczął wiś sie zielony smok. Chwyciłam pewnie katanę i odwróciłam się do potwora. Trzymał jakiegoś człowieka za nogę, musiał tutaj przechodzić. Potwór odgryzł mu głowę i zaczął pożerać. Krzyknęłam przeraźliwie i rzuciłam się na kreaturę. Przebiegłam pod nią i zaczynałam odcinać jej nogi. Stwór padł na ziemie. Zaczęłam rozrywać go kataną i znęcać sie nad martwym ciałem. Byłam cała w jego i własnej krwi. Usiadłam obok tego co z niego zostało. Oddychałam ciężko i próbowałam się pozbierać. On zabił tego człowieka. Zostawiłam to coś i poszłam na plażę się umyć. Ciągle ciężko oddychałam, to jest pierwszy z wielu. One atakują bo ja tu jestem. Przysięgam że ich ochronie, ochronie przed tymi potworami. Nazwe ich :Wieczni. Gdy opłukałam sie nad wodą, wróciłam do bazy. Tam wyszorowałam się i przebrałam. Ranami nawet nie miałam siły się przejmować. Wieczni... od teraz... nie będą bezkarnie zabijać.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Jest nocia. Dedykacja dla leniuszków co im sie nie chce pisać notek... Niech Wieczni was pożrą.

1 komentarz:

  1. Dzięki za dedykację xD Zaraz lecę do mojej notki...
    Fajne, bardzo szczegółowy opis walki ( i bardzo dobrze! Lubię takie!). Powaliła mnie literówka:
    "Potwór odgryzł mi głowę i zaczął pożerać."

    Piękne *.*

    czekam na nexta. Trzymaj się :*

    Jinx

    OdpowiedzUsuń