piątek, 23 listopada 2012

6. Już się pogubiłam i moja wścieklica.


Zasnęłam dość szybko. Widziałam znowu tego człowieka. Miałam skute ręce. Zdążyłam zapamiętać tylko jego nazwisko. To Kagamine. Wiem już kogo szukam i kto jest za to odpowiedzialny. Obudziłam się. Zorientowałam sie że zaciskam dłonie w pięści. Uspokoiłam się. Spostrzegłam że cała pościel jak i moje ubranie jest w krwi. Poszukałam apteczki i zaczęłam zaszywać rany, ugryzłam sie w wargi, by nie krzyczeć. W ustach miałam metaliczny posmak krwi. Wąska stróżka spłynęła mi po wardze a później po podbródku. Skończyłam zszywać, piekło niemiłosiernie. Przebrałam się, pościel i ubrania wyrzuciłam by pozbyć sie dowodów. Zabrałam swoją katne i zaczęłam ją czyścic z zakrzepniętej krwi Wiecznego. Była szósta rano, jeszcze chyba nikt nie wstał, przebrałam się się w czarną koszule na guziki, z krótkim rękawami i czerwone rybaczki. ubrałam do tego czarne baleriny. Włosy spięłam jak zawsze w kok. Byłam jeszcze poddenerwowana nocną walką, myślałam o tym Wiecznym. Nie mogłam zapomnieć o tym jak zabijał człowieka. Kiedy doprowadziłam wszystko do stanu, że wyglądało jakby nigdy nic, zeszłam na dół. Była dziewiąta i wszyscy już siedzieli w salonie lub, chodzili po bazie. Poszłam do kuchni i spróbowałam zrobić herbatę, jednak poprosiłam Janet o pomoc, nie umiałam tego zrobić. Podziękowałam Janet za kubek i usiadłam w salonie. Barton gapił się w telewizor nie wiem co widział w tym pudle ale śmieszyło mnie to. Nagle coś przełączył i na ekranie pojawiły się zwłoki Wiecznego... Raczej to co z nich zostało. Wszyscy zamilkli i patrzyli sie w ekran, pokazywali sceny, gdzie rozgrywała sie najgorętsza walka. Nawet krater który wyżłobiłam własnym ciałem. Na sam widok rozbolały mnie plecy. Wszyscy byli zszokowani. Reporterka mówiła o tajemniczym zabójcy i  jego pupilku który był nieposłuszny i właściciel go tak ukarał, nawet miała świadka. Mężczyzna mówił że był to człowiek z trzema twarzami który na ognistych smyczach trzymał potwory i jeden sie wyrywał, wiec tamten go zabił. Informowali że w mieście grasują demony. No to są jakieś brednie, skąd im do głowy przyszły takie pomysły. Ale mściciele uwierzyli i możliwe że będą szukać, tresera Wiecznych. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Wszyscy podskoczyli jak oparzeni. Steve poszedł otworzyć, Barton wyłączył wiadomości. Steve przyszedł z małą paczką.

-Saya to do ciebie.

Zdziwiłam się. Wzięłam paczuszke do rąk,  była bardzo lekka. Powoli ją otwarłam, nie było nadawcy. W środku była moja wstążka, którą nosiłam jak miałam osiem lat i była tam moja wsuwka z lilią. Trzymałam to zdziwiona. Wyciągnęłam mały liścik. Przeczytałam powoli.

  "Witaj Saya, tutaj masz prezenty ode mnie, zabrałem je z twojego pokoju, zanim go spaliłem. Jak podobała się nocna walka, nie martw się będzie ich więcej, jeszcze o czasie gdy słońce będzie dzisiaj w pełni swych sił. Mistrz Shen umierał powoli. Do zobaczenia Saya."

Wrzasnęłam. Moje oczy zrobiły się szmaragdowe, Reka z listem zapłonęła zielonym ogniem i doszczętnie pochłonęła list. Wściekła pobiegłam na górę zostawiając zszokowanych przyjaciół na dole. Kagamine, jak cię dorwę to będziesz mnie błagał o ból. Płakałam w poduszkę. Muszę się pozbierać, kolejna walka dzisiaj w południe. Poderwałam sie na nogi i podbiegłam do szafy. Ubrałam czerwoną bluzkę na jednym grubym ramiączku i krótkie dżinsowe spodenki. Stwierdziłam że wygodnie mi sie walczy w tych ciuchach. Za pasek wetknęłam dwa wachlarze. Katanie zawiesiłam na plecach. Dziś rano dopięłam do niej pas. Sprawdziłam czy łatwo się wysuwa. Byłam gotowa. Bez słowa,tak samo jak w nocy, wyskoczyłam z okna. Miałam na szczęście na sobie czarne trampki. Spojrzałam na bazę mścicieli i pobiegłam truchtem przez miasto. Za pół godziny było południe. Skręciłam w miejsce gdzie były zwłoki Wiecznego. Nagle Coś powaliło mnie na ziemie. Moje tęczówki zwęziły sie, a oczy zrobiły szmaragdowe. Czułam jak coś ściska mi kostki i ramiona. Czułam też wstrząsy. Wieczny pojawił sie prędzej, a ja dałam się złapać. Ale czemu mnie, nie zabił od razu. Coś tu jest nie tak. Podniosłam głowę. Zobaczyłam człowieka, dziwnie ubranego ale człowieka. Używał jakiś fioletowych promieni.Po chwili na miejscu zjawili się mściciele. Thor wołał tego człowieka, który był wyraźnie wściekły. Cała swoją moc skierował na drużynę. Zdołałam się podnieść. Jest 12. Wieczny powinien sie pojawić. Odeszłam od tego człowieka, to nie mój wróg, nagle na ulice wbiegł sześciometrowy pies ale z siedmioma ogonami i dwoma pyskami, był cały czarny. Ten dziwny człowiek i mściciele zamarli. Wszystko ucichło.
-Nie ruszajcie się, ani nic nie mówcie!
Nie wiem dlaczego to powiedziałam. Ale Wieczni są moi. Wyciągnęłam w tej ciszy katanę. Pięknie to brzmiało. Podbiegłam kilka kroków i z tego krótkiego  rozpędu podskoczyłam na wysokość pyska potwora. Poziomo, podczas skoku wykonałam obrót wokół własnej osi i uderzyłam w potwora. On szybko zareagował i zrobił unik. Kątem oka dostrzegłam że ten dziwny człowiek coś majstruje i też zaczął go atakować. Po chwili wieczny zniknął a czarnowłosy skierował moc na mnie. W sekundzie uderzyłam o budynek. Szybko ustawiłam nogi i odepchnęłam się. Upadłam na ziemie wyrwana z rytmu. Kim on jest do cholery, to czarownik, zabił Wiecznego. A to moja rola, nie powinien sie wtrącać, usłyszałam głos Thora.
-Loki, bracie skończ z tym.
-Aniby dlaczego tak jest zabawniej, a poza tym mam przestępcę dla was, nielegalne podróżniczka w czasie.
Pokazał gestem na mnie. Byłam przerażona.

--------------------------------------------------------------

Uff cos tam naskrobałam. Dedykacja dla Insi która jest i bedzie na mnie zła bo jestem egoistką Xd i dla Jinx/Ewy

1 komentarz:

  1. Ojoj, biedna Iza, tak.... będę zła aż po grób XD Tak wgl. Notka bardzo ciekawa, i jest w niej mój kochaś!!!! Oh Yeeeah ^^ Zjadło ci karę literek przy pisaniu, ale to najmniej istotne. Czekam na nexta i trzymaj się ^^ :D

    OdpowiedzUsuń