niedziela, 11 sierpnia 2013

16. Jestem w stanie zrobić wszystko.

Gdy się obudziłam leżałam w moim maleńkim pokoiku. Byłam ubrana w biała koszulę. Ciuchy w których walczyłam, leżały poskładane obok. Wszystko mnie jeszcze bolało. Nagle uderzyła mnie świadomość że o czymś zapomniałam. Kagamine! Zaraz zaraz... Nie pamiętam w ogóle jego twarzy! Nie potrafię sobie go przypomnieć. To przez ten upadek. Powoli i ociężale podniosłam się do pozycji siedzącej. Dokładnie wiem co powinnam zrobić. Wstałam i ubrałam się w spodnie i prosta tunikę. Nigdzie nie było mojej katany. Pewnie Loki ją wziął, Wyszłam z pokoju. Włosy miałam rozpuszczone, co mnie irytowało lekko. Loki pewnie znów siedział w swojej bibliotece. Bardzo często tam przebywał. Ciągle powtarzał że nie ważne są mięśnie a umysł. Jest mądry i nawet trochę uroczy. Pomyślałam o portalu którym przeniósł mnie do kryształowej sali. Pamiętam jak przy śniadaniu o nim wspominał. Przenosi człowieka gdzie tylko chciał, nie trzeba było być magiem. Nawet fajna sztuczka. Weszłam do biblioteki. Loki siedział w czerwonym fotelu i czytał jakaś książkę. Obok niego leżała moja katana. Czułam że smok zaczął się we mnie budzić. Starałam się go stłumić, on nie może wyczuć co zamierzam. W głowie dudniła mi krew. Gdy tylko mnie zobaczył to wstał.
-Saya nie powinnaś się przemęczać, musisz odpocząć.-Powiedział z troską w głosie.
-Loki zabierz moją katanę, chcę z tobą porozmawiać... o nas.-Powiedziałam cicho i się lekko uśmiechnęłam.
Mag uśmiechnął się i zabrał światy miecz. Poszliśmy korytarzami do salonu. Usiedliśmy na dużej kanapie i rozmawialiśmy przez chwilę.
-Saya nie musisz teraz walczyć, powinnaś nosić suknie jak każda kobieta w Asgardzie.-Oznajmił.
-Nie lubię sukni, są niewygodne.-Mruknęłam.
Bawiłam się rękojeścią katany. Po chwili wstałam.
-Przepraszam cię, ale ja chcę być wolna, jesteś nieśmiertelny a jak mówiłeś zajmie ci to miesiąć może dwa.-Powiedziałam, nie patrząc mu w oczy.
-S...Saya, o czym ty mówisz.-Był wyraźnie zmieszany.
Spojrzałam na niego. Obudził się we mnie smok. W sekundzie wyciągnęłam katanę i poderżnęłam mu gardło. Na dodatek wbiłam mu ja w serce. I tak się odrodzi, jest bogiem. Dalej poruszał ustami. Wybiegłam z pomieszczenia. Służba nie uciekała przede mną, wystawiali karki. Chcieli być już na zawsze wolni. Zabijałam każdego. Byłam już cała we krwi. Nagle ktoś zaalarmował strażników królewskich. No tak Loki jest księciem, na dodatek pod ciągłą kontrolą ojca. Pomyślałam o jedynym domu jaki miałam poza niewolą. Mściciele. Portal powoli się otwierał, strażnicy byli już w korytarzu. Otworzył się. Wskoczyłam do niego i wylądowałam na podłodze w holu. Cała we krwi. Tuż przed Thor'em. Smok już mnie opuścił. Byłam w szoku. Ile ludzi ja zabiłam? Patrzyłam na drżące zakrwawione ręce. Spojrzałam na przyjaciela i się rozpłakałam.

1 komentarz:

  1. Bardzo fajny rozdział. Szkoda ze Loki się odrodzi. Wolałabym żeby umarł. Czekam na kolejna notkę. mam nadzieję ze długo nie będę musiała czekać.

    OdpowiedzUsuń