sobota, 9 lutego 2013

11. Posłuszna losowi.

Leżałam dalej spokojnie. Chyba nie zauważyła że się obudziła. Zimna woda przynosiła ukojenie dla bólu. Czemu to zrobił? Nie był zbytnio wściekły. Skończył po kilku ciosach. Jak ja to wytrzymałam w milczeniu? Tylko ten gorąc, teraz jeszcze słyszałam własny krzyk w uszach. Lekko bolało mnie gardło. Nagle Mery wstała. Usłyszałam jak jej kroki zbliżały się do drzwi. Coś szepnęła i wyszła. Ktoś inny do mnie podszedł. poczułam że mam opaskę zawiązaną na piersiach, Mery musiała mi ja zawiązać. Dziękowałam jej w duchu za ten mały gest. Nieznajomy usiadł obok mnie na łóżku. Czułam jak zdejmuje ręczniki  z moich pleców. Starałam się żeby nie zauważył że już nie śpię. Ciekawi mnie kto przyszedł. Poczułam jak jeździ koniuszkami palców po moich ranach. Na początki szczypało, a potem poczułam przyjemny chłód. Czułam jak przestają mnie boleć rany. Ale dlaczego? To nie jest normalne. Kiedy czułam już tylko lekkie mrowienie. Nieznajomy obrócił mnie i leżałam na plecach. Kiedy się na chwile odwrócił, zdążyłam spostrzec że był to Loki. Odgarnął mi włosy z czoła. Jednak po chwili wyszedł, jakby nigdy nic. Otworzyłam oczy i usiadłam na brzegu łóżka. Nie mam pojęcia co się właśnie stało. Czemu był dla mnie miły? Dlaczego mnie uleczył? Kiedy weszła Mery uśmiechnęła się i gestem nakazała ciszę. To dobrze nie mam na razie ochoty na rozmowę. Podała mi prosta suknie, zwykłe buty do kolan i czysta bieliznę. Powoli się ubrałam, zauważyłam coś dziwnego. Suknia była krótsza i lżejsza. Łatwiej było mi się w niej poruszać. Zdziwiło mnie to. Mary zabrała mnie do jakiegoś dziwnego pomieszczenia. Była to ogromna biblioteka. Półki od sufitu do ziemi zastawione wieloma ogromnymi, różnokolorowymi księgami. Było tu przyciemnione światło,szłam niepewnie po miękkiej czerwonej wykładzinie. Mary dawno zniknęła zostawiając mnie samą. Podeszłam do małego stolika na którym leżała księga. Spojrzałam za siebie czy nikogo nie ma i zaczęłam przeglądać księgę. Były tam obrazy z mojego życia, wszystko. Odkąd znalazł mnie mistrz Shen. Pod koniec tworzyły się nowe kartki, na jednej przeglądałam księgę. W tle zauważyłam postać. Odwróciłam się szybko. Oparty o regał stał tam Loki, uśmiechnął się. Zamknęłam księgę i wystraszona się skuliłam. Gdy powoli podszedł, padłam na kolana osłaniając twarz.

-Proszę panie, wybacz mi ciekawość.- powiedziałam łamiącym się głosem.

-Wstań szybko, muszę ci coś pokazać.-orzekł cicho obojętnym tonem.

Powoli wstała, wzrok wlepiałam w podłogę, czułam napięta atmosferę. Płomień świecy która stoi na stoliku, lekko przygasł. Poczułam chłód na sercu, ciężko mi się oddychało. Nie chciałam żeby powtórzyły sie baty, nawet jeśli miałby mnie uzdrawiać, nie chce tego przechodzić. Loki podszedł do drzwi, gestem nakazał mi iść za nim. Powolnym krokiem ruszyłam, ciekawe co on chce mi pokazać. Czarno włosy pokazał mi komnatę. Rozejrzałam się, wyglądało jak cela, cała z drewna, mały kominek po prawej. Na przeciwko mnie było miejsce z mata do spania. Na krześle leżały ciuchy, spodnie tunika opończa i buty skórzane. Całość była z drewna.

-To będzie twój pokój. Chce sprawdzić twój poziom walki, jutro idziemy na arenę i zmierzysz się z Asgardzkimi wojownikami. -powiedział cicho-Jesteś na to gotowa?

-Jeśli sobie tego życzysz panie.-powiedziałam troszkę pewniej, lecz dalej łamiącym sie głosem.

-Przebierz się w te ciuchy, oddam ci tylko katanę, przyjdź do salonu za 15 minut.- usłyszałam jakąś nutę uprzejmości w jego głosie.

-Tak panie.-odrzekłam szybko.

Loki wyszedł z mojego nowego ciasnego pokoju. Powoli sie przebrałam w nowe ciuchy. Narzuciłam na wszystko opończe i naciągnęłam kaptur na głowę. Co ja robię? tak dużo pytań. Zero odpowiedzi.

piątek, 1 lutego 2013

10. Krwawe łzy.

W jego rękach pojawiły się kajdany. Skuł mi ręce i podniósł mnie siłą. Zatargał mnie do jakiegoś pomieszczenia, Nie było tutaj okien, było tu strasznie duszno. Paliło sie tutaj ogromne ognisko, ściany i podłoga były z ciemnego drewna. Nie było tu mebli, tylko hak na ziemi i suficie. Ręce przykuł mi do sufitu (od autora: wiem wiem powtarzam słowo),ledwo dotykałam pacami podłogi. Kostki też skuł i przykuł do ziemi. Byłam unieruchomiona. W ręce pojawił mu sie skórzany bat, lekko sie przestraszyłam. Nie będę go błagała  o litość, to plama na honorze, wole wycierpieć swoje. Przynajmniej dziecku nic się nie stanie. Usłyszałam jak czarnowłosy strzela batem. Bez słowa poczułam pierwsze uderzenie. Zacisnęłam żeby nie wydać żadnego dźwięku. słyszałam jak mruknął coś o setce. Nie wiedziałam czy to wytrzymam, a może mówił o pięćdziesięciu? Poczułam kolejne mocne uderzenie. Ciało przeszył tępy ból,jeszcze nie zdarło mi to skóry ale trochę sukienkę. Po kilku ciosach które ledwo wytrzymałam milcząc, poczułam jak krew spłynęła mi po plecach. Loki nagle przestał, podszedł do mnie i spojrzał mi w twarz.

-Czemu ty nie krzyczysz? Czemu nie błagasz o litość?-powiedział prawie szeptem.-Zmuszę cię byś błagała mnie o litość.

Wystraszyłam sie nie na żarty, Loki zostawił bat na ziemi i podszedł do kominka. Wyciągnął z niego rozpalony do czerwoności pręt. Zaczęłam wić się, i szarpać ale dalej nie błagałam o pomoc. Próbowałam użyć swoich zdolności, niestety byłam zbyt spanikowana. Powoli przybliżył pręt do moich pleców. Nie będę go błagać, nie poddam się, nie splamię resztki honoru. Poczułam jak dotyka moich ran. Cisze w pokoju rozdarł mój krzyk. Poczułam jak spala mi się skóra. Potem zapadła ciemność a w głowie słyszałam jego śmiech.

Obudziłam się na podłodze. W moim pokoju. Nie miałam żadnych ran. Byłam w domu, w świątyni. Ubrałam sie jak zawsze zabrałam katanę. Pobiegłam na plac treningowy. To wszystko było tylko złym snem... ten Loki i drużyna, Kagamine. Wszystko było tylko koszmarem. Podbiegłam mistrza. Obok niego stał jakiś. człowiek nie zwróciłam na niego uwagi. Mistrz sie uśmiechnął do mnie i wrócił do rozmowy. Ten człowiek wygląda jak... Kagamine! Ostrze katany świsnęło, poczułam lekkie szarpnięcie przy kościach w szyi. Spojrzałam na niego, nie uwierzyłam własnym oczom. Beztrosko sie uśmiechał  ana ziemi leżało ciało mistrza! Uklękłam przy jego ciele. Mój krzyk rozdarł ciszę. Poczułam jakby ktoś wylał mi wodę na plecy.

Nagle obudziłam się na pryczy, obok mnie siedziała Mery. Robiła mi okłady na plecy, milczała. To był tylko sen.